„Racjonalna metoda polega na współpracy z uczącymi się i na wpajaniu w nich przytem chęci samodzielnego zagłębiania się w przedmiotach, wnoszeniu swego udziału do wspólnego skarbca wiedzy, udziału, który ma być omówiony, lub wyjaśniony w ciągu lekcyj ustnych. Metoda podawcza wiedzy należy do wieków średnich. Panuje ona jeszcze w naszych szkołach, choć warunki, na podłożu których była ona użyteczna już dawno minęły. Umysłowy rozwój samych nauczycieli będzie pierwszym krokiem w kierunku usunięcia tych średniowiecznych pozostałości. Zaczną oni wtedy badać naukowo swych uczniów, sala szkolna stanie się laboratorjum pedagogicznem, a aktywność nie będzie ograniczać się wyłącznie do działu prac ręcznych. Wpływ sugestji ze strony otoczenia nie był nigdy dotąd uwzględniony dostatecznie w pedagogji. Nauczyciele chcą odgrywać zbyt wielką rolę w świecie myśli swoich uczniów. Pedagog jest jednak ograniczony co do celów, jakie sobie może z góry stawiać, przez skomplikowane warunki życia ludzkiego. Być może, że właśnie to dziecko, którego cechy ocenia ujemnie, może być zadatkiem na człowieka, przewyższającego w znacznym stopniu umysłowy poziom samego nauczyciela”.
Powyższy cytat pochodzi z książki Edgara Jamesa Swifta Mind in the Making. A Study in Menatal Development wydanej w roku 1908, a został umieszczony w książce Helen Parkhurst Wykształcenie według planu daltońskiego wydanej w roku 1928, jako jeden z dwóch ustępów które wywarły ogromny wpływ na autorkę, do których wielokrotnie wracała i uważała, że zawierają klucz do jej problemów. Na mnie również cytat ten wywarł niesamowite wrażenie, choć może nie pod względem informacji które przekazuje, ale z punktu widzenia tego, że treść ta pochodzi sprzed wieku i nadal jest aktualna. Niewiele się zmieniło mimo, że minęło już kilka rewolucji i przemysłowa i technologiczna i naukowa, mimo, że tak dużo już wiemy o pracy mózgu, o rozwoju człowieka, nie wspominając o tym, że świat wygląda zupełnie inaczej i wiemy, że w przyszłości będzie jeszcze inny. Odnośnie przyszłości obecnych uczniów to szacuje się, że 60% dzieci będzie pracowało w zawodach których jeszcze nie ma.
- kreatywność,
- umiejętności przetwarzania i interpretacji złożonych informacji,
- przedsiębiorczość i inicjatywa,
- przywództwo i zarządzanie innymi,
- umiejętności cyfrowe,
- zaawansowane umiejętności informatyczne i programowanie.
- umiejętność rozwiązywanie problemów,
- szybkie uczenie się i chęć do uczenia się,
- akceptacja ludzi, w tym z innych kultur,
- umiejętność porozumiewania się w języku obcym.
Według danych statystycznych Ministerstwa Edukacji
Narodowej z września 2017 liczba dzieci w edukacji domowej, w Polsce, w tymże
roku, wynosiła 13 955, co stanowi 0,3% wszystkich uczących się w szkołach.
W innych krajach np. w Stanach Zjednoczonych Ameryki, Wielkiej Brytanii, Kanadzie
liczba dzieci w edukacji domowej nie przekracza 2% populacji dzieci szkolnych. W
bieżącym roku zauważalny jest znaczy wzrost zainteresowania edukacją domową.
Wiele osób od września 2020 roku zaczęło przygodę z tym typem edukacji. Można
się spodziewać, że we wrześniu 2021 roku będzie kolejna fala przejścia na
edukację domową.
Obecnie, wskazane w ustawie, korzystanie ze wsparcia szkoły jest ograniczone. Myślę, że nie wynika to z niechęci, ale raczej z niewiedzy, braku pomysłu, a także z powodu sytuacji epidemiologicznej.
Wyobraźmy sobie jednak taki stan, że szkoła solidnie wspiera dzieci będące w edukacji domowej. Wyobraźmy sobie, że w szkole są świetlice naukowe w których dzieci mogą korzystać od rana do wieczora z materiałów edukacyjnych i pomocy dydaktycznych, w których prowadzone są różnego rodzaju projekty. Dzieci w edukacji domowej mogą korzystać z pracowni dydaktycznych, przeprowadzając, pod okiem nauczycieli, doświadczenia i eksperymenty naukowe. Organizowane są zajęcia dodatkowe do rozwijania zainteresować i uzdolnień uczniów, zajęcia dodatkowe na których nauczyciele starają się zarazić dzieci pasją do swojego przedmiotu. Dzieci mogą uczęszczać na zajęcia dodatkowe niezależnie od wieku, ale zależnie od wiedzy, umiejętności i zainteresowań. Zresztą zajęcia dodatkowe proponowane przez szkołę są dostosowane do zainteresowań i potrzeb uczniów. Nauczyciel jest tutorem do którego uczeń zgłasza się na konsultacje. Można by było iść jeszcze krok dalej i wyobrazić sobie, że w tej szkole są tylko dzieci które uczą się w takim systemie.
Czy wtedy nie spełniłyby się marzenia edukacyjne Edgara Jamesa Swifta, Helen Parkhurst, Marii Montessiri, Friedricha Froebla, Celestyna Freineta czy Jonha Dewey’a? Pamiętajmy, aby nie brać wszystkiego dosłownie a myśleć o koncepcji / idei przez nich prezentowanych.
W takiej szkole na pewno uczenie byłoby bardziej przyjazne mózgowi, a co za tym idzie bardziej przyjazne uczniowi, oraz lepiej kształtowałoby kompetencje przyszłości.
Autorka: Edyta Krygier - pedagog, neurodydaktyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz